Smoothie owocowe z płatkami owsianymi

Smoothie owocowe z płatkami owsianymi



Smoothie owocowe to jedna z prostszych do wykonania propozycji śniadaniowych. Jeżeli posiadasz blender to przygotowanie bardzo pożywnego i sycącego śniadania zajmie Ci dosłownie kilka minut. Do przygotowania pysznej owocowej mieszkanki używam blendera kielichowego, lepiej radzi sobie z rozdrabnianiem i łączeniem składników niż blender ręczny. Jednak jeśli posiadasz tylko blender ręczny to też spokojnie sobie poradzisz przy odrobinie cierpliwości. W zasadzie taką witaminową mieszkankę można przygotować nie tylko na śniadanie ale również na deser, drugie śniadanie czy podwieczorek.
Daktyle można zastąpić syropem klonowym lub miodem. Jednak uważam, że jako substancja słodząca daktyle są świetnym rozwiązaniem. Jest to najzdrowsza opcja i najbardziej przeze mnie polecana.  

Jeśli nie masz akurat pomarańczy ale masz sok pomarańczowy to dodaj, "podkręci" jeszcze bardziej smak owocowego smoothie.

SKŁADNIKI NA 1 PORCJE:

3 łyżki płatków owianych / jaglanych / kukurydzianych / otrębów
6 daktyli moczonych przez kilka godzin w zimnej wodzie lub 15 minut we wrzątku 
1 banan
1 pomarańcza (można też wycisnąć pomarańczę i dodać sam sok)
1 kiwi
2 łyżeczki nasion chia namoczonych wcześniej w wodzie (opcjonalnie)
1/4 łyżeczki cynamonu
1/4 łyżeczki soli
1/4 łyżeczki chilli
woda lub sok do rozcieńczenia mieszanki- ilość wedle uznania

PRZYGOTOWANIE:

Do blendera wsyp płatki owsiane i zblenduj na mąkę. Dodaj pozostałe składniki i blenduj do uzyskania gładkiej konsystencji - ok. 2 minuty. Udekoruj owocami, listkami świeżych ziół, bakaliami, wiórkami kokosowymi lub surowym kakao. Gotowe.

Smacznego!






Wegańskie ciasto RAW "Niebo w gębie"

Wegańskie ciasto RAW "Niebo w gębie"


Witajcie,

wybaczcie, że dawno nie podrzuciłam żadnego zdrowego wege przepisu, a to wszystko ze względu na nowy projekt, jakim ostatnio zajęłam się i poświęciłam mu całą swoją uwagę, jaką tylko miałam. Na szczęście już się otrząsnęłam i zorganizowałam trochę wolnego czasu na przygotowanie dla Was prze - prze - przepysznego deseru, którego moim zdaniem powinien spróbować każdy. Przepis wyszperałam na stronie "O zapachu słońca" - dziękuję za inspiracje <3 Chętnie podjęłam się realizacji, zmieniając odrobinę proporcje w składnikach.

Także dla tych, którzy nie chcą odmawiać sobie słodyczy a chcą zachować nienaganną sylwetkę, mam coś specjalnego co idealnie zadowoli Wasze podniebienia a także Wasze brzuchy.  Ciasto nie wymaga pieczenia - można zaoszczędzić na prądzie ;) Będzie za to potrzebny zamrażalnik oraz blender. Do przepisu dodałam zero rafinowanego cukru, tylko sam naturalny cukier z daktyli - tak, daktyle zdecydowanie ostatnio wymiatają w mojej kuchni do tego stopnia, że mocno wyparły syrop klonowy. Jest to dla mnie IDEALNA opcja do słodzenia ciast i koktajli owocowo - warzywnych.

Głównym składnikiem ciasta są orzechy nerkowca i migdały oraz owoce - po prostu samo zdrowie! Ludzie,  jak można chcieć czegoś więcej?! Nie widzę sensu  by zapychać się sklepowymi, tortowo-maślanymi ciastami z cukierni i supermarketów z mnóstwem ilości trucizno-cukru, skoro sami możemy wyczarować takie cudo w zakątku domowej kuchni. A to wszystko bez zbędnych wyrzutów sumienia, tylko czysta przyjemność ze smaku i satysfakcja. Spróbowałam i gorąco polecam. Wygląda smacznie, smakuje obłędnie.



SKŁADNIKI NA TORTOWNICĘ 18 CM:

SPÓD:

200 gramów migdałów
10 świeżych daktyli (mogą być również suszone, jednak wtedy trzeba zalać wodą na noc)

Migdały blendujemy na mąkę, po czym dodajemy świeże lub namoczone daktyle. Jeśli używasz świeżych daktyli, pamiętaj o wyciągnięciu z nich pestek. Można dodać odrobinę wody z daktyli by spód był bardziej zwarty. Blendujemy wszystko razem i wykładamy na spód tortownicy. Ugniatamy palcami na równą warstwę.

ŚRODEK:

2 szklanki orzechów nerkowca (zalewamy wodą na noc a przynajmniej na pół dnia)
sok z 1/2 cytryny
6 daktyli
1 łyżka sproszkowanej laski wanilii lub olejek waniliowy

Wszystie składniki wrzucamy do blendera i blendujemy na białą warstwę. Następnie masę wykładamy na tortownicę.

WIERZCH:

niepełna szklanka orzechów nerkowca namoczonych na noc
400 gramów świeżych lub mrożonych malin (jeżeli są mrożone, należy je wcześniej rozmrozić )
7 daktyli

Wszystkie składniki blendujemy razem i powstaje kolejna przepyszna, tym razem fioletowa warstwa naszego ciasta.

POLEWA:

1 spora łyżeczka oleju kokosowego
2 kopiaste łyżeczki surowego kakao
pół szklanki  letniej wody
łyżeczka syropu klonowego
szczypta soli
szczypta cynamonu
szczypta chilli

Olej kokosowy zalewamy ciepłą wodą i szybko mieszamy w miseczce łyżką lub można użyć blendera, ale niekoniecznie. Kiedy olej kokosowy zupełnie się rozpuśc, dodajemy kakao, przyprawy oraz syrop klonowy wedle smaku. Czekamy ok. 15- 20 minut aż polewa odrobinę stężeje, po czym polewamy wierzch ciasta i ozdabiamy np. owocami, orzechami, płatkami migdałów wedle uznania póki polewa jest jeszcze mokra.

Przez podaniem ćwiczymy cierpliwość i wkładamy ciasto na kilka godzin do zamrażalnika.


Życzę smacznego!











Mleko ryżowe

Mleko ryżowe



Witajcie kochani,

od kiedy podjęłam decyzję o rezygnacji - w pierwszej kolejności z mięsa, potem ryb i owoców morza, kolejno półtora roku później z produktów pochodzenia zwierzęcego, nade wszystko nie mogę nadziwić się, jak dieta wegańska potrafi być pozytywna w skutkach. Nie dość, że zdrowiej się odżywiam, lepiej czuję, moje problemy z cerą zniknęły i wiele, wiele innych, to jeszcze odkrywam co rusz to nowe i smaczne produkty zastępcze. Wszystko przy tym jest tak kolorowe, smaczne a co dla mnie bardzo ważne - etyczne. Dzięki temu wiem, że to co jem nie nosi w sobie informacji energetycznej o bólu i cierpieniu żywych istot. Ta energia, która wnika przez pokarm do nas samych, wpływa na nas w ogromnym stopniu. Nie na darmo mówi się, że stajesz się tym, co jesz. I to nie tylko wymiar materialny i namacalny oddziałuje na nasze ciała, ale również energia, która zapisana jest w pokarmie.  

Na tym skończę krótką wzmiankę o świadomości jedzenia. Mam zamiar szerzej napisać o plusach wegetarianizmu i weganizmu, które zauważyłam "na własnej skórze" a także opiniach innych na ten temat. Im moja świadomość się poszerza, im więcej szukam, czytam i dowiaduję się o odżywianiu roślinami i tym co dała nam Matka Natura, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że jest do dla mnie najwłaściwsza droga. Pamiętajcie, że każdy z nas ma swoją drogę i świadomość. Na tym blogu opisuję moje spostrzeżenia i punkt widzenia.

Wracając do etycznych zamienników produktów pochodzenia zwierzęcego, dziś opiszę jak w super prosty sposób zrobić samemu mleko - w tym wypadku mleko ryżowe. Można również kupić mleko roślinne w sklepie, w dzisiejszych czasach to żaden problem. Mleko przygotowane w domu jest jednak o wiele zdrowsze, ponieważ nie zawiera cukru, konserwantów i jest naturalne. A co równie istotne, takie mleko w przeliczeniu jest bardzo tanie w porównaniu z mlekiem roślinnym.

Do przygotowania użyłam blendera kuchennego.

SKŁADNIKI NA 1 LITR MLEKA:

1 szklanka ugotowanego brązowego lub białego ryżu, czyli ok. 1/3 szklanki surowego ryżu 
4 szklanki wody - dobrze by była filtrowana / źródlana
1/8 łyżeczki soli morskiej / himalajskiej / kłodawskiej
1 łyżka oleju słonecznikowego / kokosowego (opcjonalnie)



PRZYGOTOWANIE:

· ugotuj ryż i wsyp do blendera, dodaj ok. 200 - 250 ml wody. Miksuj blenderem na wysokich obrotach minutę albo dwie aż do uzyskania gładkiej konsystencji. Ryż łatwiej rozdrabnia się kiedy w blenderze jest mniej wody

· dodaj pozostałą wodę, sól i opcjonalnie olej, jeśli chcesz otrzymać mleko o bardziej kremowej konsystencji. Ponownie miksuj kilka minut

· przelej mleko do pojemnika, zamknij go i wstaw do lodówki. Ja wykorzystuję szklany dzbanek i przykrywam go folią aluminiową. Trwałość mleka ryżowego wynosi do czterech, pięciu dni.



Takie mleko można wykorzystać na wiele sposobów.  Może zastępować w kuchni mleko pochodzenia zwierzęcego. Ja wykorzystuję mleko ryżowe do przygotowania porannej owsianki, zrobienia pysznego purée ziemniaczanego, lub po prostu picia na zimno. Jeśli lubisz bardziej wyrazisty smak, dodaj odrobinę słodu (np. syropu klonowego lub ksylitolu). Na dnie dzbanka zostaje zmielony ryż, który również wykorzystuję i dodaję np. do płatków owsianych.

Proste, zdrowe, smaczne!



Pizza wegańska

Pizza wegańska



Witajcie,

ostatnio w moim życiu nieustanie dzieją się cuda. Rzeczy niemożliwe naturalnie stają się rzeczywistością, a moje marzenia i myśli realizują się znacznie szybciej niż bym była w stanie sobie to wyobrazić. Wszechświat jest niesamowity, z dnia na dzień zaskakuje mnie swoją kreatywnością i możliwością rozwiązań. Dziękuję za wszystko, co otrzymuję <3

Mój Narzeczony - wielki przeciwnik głodówek, otworzył swój umysł i pokonał mentalne programy. Przekonał się do cudownego, oczyszczającego ciało i ducha procesu, jakim jest głodówka. Szczerze wszystkim polecam - skutki mojej głodówki opisałam we wcześniejszych postach.

Po krótkiej refleksji czas na dzisiejszy, swoją drogą bardzo smaczny przepis. Pomysł zrealizował się dzięki zachciankom mojego Mężczyzny, który nierzadko jest moją inspiracją. Podczas dni głodówki ludzie mają tysiące myśli o tym, co zjedzą kiedy ten czas dobiegnie końca i będą mogli wynagrodzić się za trud odmawiania sobie pysznego jedzenia. Po dwóch dniach postu, Mój Narzeczony wymyślił, że zakończenie procesu i przy okazji walentynki uczcimy wegańską pizzą. Bazowy przepis znalazłam na blogu: Sojaturobię.blogspot.com i zapraliśmy się do wspólnego gotowania :) Bardzo lubię te momenty, kiedy Narzeczony pomaga mi w kuchni, na przykład w wyrabianiu ciasta. Miło się na to patrzy.

Jeśli chodzi o mąkę do ciasta, użyłam mąki pszennej, typ 650. Wiem, że typ 450 również będzie bardzo dobry do przepisu. Nie sprawdziłam jeszcze natomiast jak typ 450 zmienia konsystencję i smak ciasta, więc może być tak, że ilość dodawanej mąki może się wówczas zmienić. Trzeba po prostu obserwować i dodawać mąkę tak, by ciasto miało odpowiednią konsystencję.



SKŁADNIKI NA CIASTO - SOLIDNA PORCJA DLA DWÓCH OSÓB:

1 szklanka ciepłej wody - nie gorącej
20 dag świeżych drożdży - ja użyłam drożdży "Babuni"
2 łyżeczki soli 
2 łyżeczki cukru brązowego / ksylitolu / miodu
3 szklanki mąki pszennej, typ 650 lub jak wspomniałam wcześniej typ 450
4 łyżki oleju słonecznikowego / kokosowego. Może być również pół na pół

DODATKI WEDLE UZNANIA - JA UŻYŁAM:

sos pomidorowy (robiony przez Babcię)
2 czerwone cebule - mają delikatniejszy smak niż popularne cebule białe
3 kiszone ogórki
2 garście pokrojonych czarnych oliwek
1 łyżka kaparów
2 duże garście rukoli  
świeżo zmielony pieprz
oliwa

PRZYGOTOWANIE:

·  do szklanki z ciepłą wodą dodaj drożdże i cukier. Wymieszaj i posyp szczyptą mąki. Odstaw na kilkanaście minut

·  mąkę przesiej przez sito do dużej miski, dodaj sól i rozpuszczone w wodzie drożdże. Wyrabiaj ciasto aż zacznie odklejać się od miski. Gdyby ciasto było zbyt mokre i za bardzo się kleiło, dodaj więcej mąki. Następnie dodaj oliwę i ponownie wyrabiaj ciasto

· przykryj ciasto folią spożywczą lub ścierką i odstaw w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na ok. 1 godzinę lub nawet dwie. Ciasto powinno podwoić swoją objętość, daj mu czas

·  teraz jest czas na przygotowanie i pokrojenie dodatków do pizzy

· kiedy ciasto już wyrosło, odgazuj ciasto wbijając w nie pięść (można by pomyśleć, że to akt przemocy na cieście, ale zrób to z miłością a ciasto będzie bardzo smaczne). Podziel ciasto na dwie części lub zrób jedną dużą pizzę. Jeśli dzielisz na dwie, jedną część można zamrozić by była na następny raz. Przełóż ciasto na posypany mąką blat i rozwałkuj lub rozciągnij palcami ciasto. Grubość ciasta to sprawa indywidualnych gustów. Dla mnie im cieńsze ciasto tym lepiej, więc dobrze je rozwałkowuję, na grubość ok. 1 - 0,5 cm.

· posmaruj ciasto sosem pomidorowym, dodaj ulubione dodatki. Włóż do nagrzanego do 220 °C piekarnika na ok. 15 minut.

· pamiętaj, aby zieleninę (bazylia, rukola, kiełki) dodać po wyjęciu z piekarnika, tuż przed podaniem. Można doprawić pizzę świeżo zmielonym pieprzem, po nałożeniu na talerz również oliwą z oliwek

Bon appetit!







Kotleciki z soczewicy

Kotleciki z soczewicy



Witajcie,

dziś mam dla Was propozycję jak w ciekawy sposób można użyć soczewicy i zrobić pyszne kotleciki na obiad. Soczewica jest jednym z moich ulubionych składników wykorzystywanych w kuchni na obiad lub do sałatek. Szybko się gotuje, jest bardzo smaczna. Mniej znaczący mógłby się wydawać jej kształt regularnych owalnych kuleczek, jednak mi on bardzo przypadł do gustu. Jako osobny składnik, dobrze prezentuje się na talerzu. Dzisiaj jednak przepis na danie, w którym kształt ten będzie nieco zmodyfikowany. Zapraszam :)

Wartości odżywcze jakie posiada soczewica to przede wszystkim duża ilość dobrze przyswajalnego białka, która w mojej kuchni jest alternatywą dla białka pochodzenia zwierzęcego. W 100 gramach ugotowanej soczewicy jest aż 9,02 grama tego składnika. Jako, że mam w domu sportowca, którego skutecznie oduczyłam jeść mięso - co wcale nie było trudne ;) -  bacznie zwracam uwagę na to co trafia na jego talerz i jak w pyszny i wartościowy sposób mogę mu zapewnić odpowiednią dietę. Ważne jest to by uniknąć straty białka, soczewica powinna być solona podczas gotowania. Solenie zapobiega również twardnieniu ziaren co wpływa na walory smakowe. Dla osób chętnych do pozbycia się kilku kilogramów lub utrzymania wagi dobra wiadomość, ponieważ soczewica w swoim składzie ma mało tłuszczu i sporą ilość błonnika. Dzięki temu jest sycąca i na długo wypełnia żołądek dając uczucie sytości. W ten sposób można ograniczyć apetyt na np. słodkie przekąski.

Ja w swoim przepisie użyłam soczewicy czerwonej, ponieważ szybko się gotuje i nie wymaga wcześniejszego namaczania. Jest również najbardziej popularna, więc jest ogólnie dostępna. Soczewica w kolorze żółtym - podobnie jak czerwona - łatwo rozpada się po ugotowaniu. Dzięki temu, na taki przepis jak kotleciki obie pasują idealnie.
Mąka - użyłam mąki pszennej ponieważ taką akurat miałam w domu. Jeśli masz ochotę na mąkę bez glutenu, może być również kukurydziana. Chodzi o to, by zagęścić wszystkie składniki tak, by pulpety nie rozkleiły się. Proponuję nie używać mąki słodkiej, takiej jak np. kokosowa, ponieważ taka wyraźnie zmieni smak. Jeśli chodzi o sprzęty kuchenne, do zrobienia poniższego przepisu użyłam blendera ręcznego i tarki.



SKŁADNIKI NA DWIE PORCJE - OK. 12  KOTLECIKÓW:

1 szklanka soczewicy czerwonej bądź żółtej
2 duże marchewki
2 ząbki czosnku (jeśli bardzo lubicie ten składnik, można się pokusić nawet na 3 ząbki - kotleciki będą wtedy bardziej wyraziste w smaku)
2 średniej wielkości cebule
ok. 5 łyżek mąki pszennej
kilka gałązek świeżego kopru
olej kokosowy
3 łyżki bułki tartej
sól kłodawska lub himalajska
pieprz
czerwona papryka suszona lub chilli (opcjonalnie)



PRZYGOTOWANIE  ZAJMUJE 40 MINUT:

· wsyp soczewicę do garnka, nalej zimnej wody, opłucz i odlej wodę. Powtórz czynność jeszcze raz i zalej soczewicę sporą ilością wody - 2, 3 cm powyżej poziomu. Soczewica mocno chłonie wodę. Po zagotowaniu wody, dodaj sól - ok. 1/3 łyżeczki. Gotuj aż soczewica będzie miękka według czasu na opakowaniu. Ja swoją soczewicę gotuję ok. 10-15 minut. Po ugotowaniu nadmiar wody odlej

· obierz i pokrój cebulę i czosnek w drobną kostkę. Następnie rozgrzej łyżkę oleju kokosowego na dużej patelni i dodaj cebulę. Smaż na średnim ogniu. Kiedy cebula zmięknie i zarumieni się, dodaj pokrojony czosnek, wymieszaj z cebulą i smaż jeszcze kilka minut. Zwracaj uwagę na to, by czosnek nie przypalił się, ponieważ wtedy straci swoje walory smakowe i będzie gorzki a tego nie chcemy 
· obierz marchewkę i zetrzyj na tarce o drobnych oczkach. Dodaj na patelnię do cebuli i czosnku i smaż kilka minut 

· posiekaj koper. Do cebuli, czosnku i marchewki dodaj ugotowaną soczewicę, sól, pieprz, paprykę suszoną według smaku oraz połowę posiekanego kopru. Wymieszaj składniki razem. Użyj blendera ręcznego do rozdrobnienia składników. Łatwiej będzie uformować kotleciki. Nie musi być to idealnie gładka masa, ja lubię malutkie chrupiące kawałki w kotlecikach. 

· następnie dodaj mąkę stopniowo, by farsz nie był zbyt gęsty, ale by można było uformować kotleciki w lekko płaskie kulki, które się nie rozpadną

· optocz kotleciki w bułce tartej, rozgrzej olej na patelni i smaż z każdej strony na złocisty kolor.

· posyp resztą posiekanego kopru i podawaj na ciepło z ulubionymi składnikami. 

Smacznego! :)














Ryż basmati z ogórkiem i awokado

Ryż basmati z ogórkiem i awokado



Witajcie,

taki składnik spożywczy jak ryż można przygotować na wiele różnych sposobów. Jego uniwersalność sprawia, że nie może go zabraknąć w mojej kuchennej szafce. Nie muszę martwić się by jak najszybciej go wykorzystać bo jego termin przydatności jest bardzo długi. Może spokojnie czekać na swoją kolej i uratować z opresji, kiedy wcześniej nie zaplanowałam co ugotować na obiad.

Ostatnio jedną z moich ulubionych odmian ryżu jest ryż basmati, który nie zawiera glutenu. Dzięki temu nie powoduje alergii pokarmowych. Ma lekko orzechowy aromat, jest bardzo zdrowy i lekkostrawny. Z powodzeniem mogą spożywać go osoby cierpiące na cukrzycę oraz niemowlęta. Bardzo podoba mi się to, że jego ziarna po ugotowaniu są sypkie (nie kleją się) i wyglądają na puszyste. Są to najdłuższe i najcieńsze ziarna wśród wszystkich odmian. Mają mleczno białą barwę co sprawia, że po nałożeniu na talerz prezentują się niezwykle estetycznie i zachęcająco.

Dziś przygotowałam prosty przepis na domowy obiad, który jest w stanie przygotować każdy. Na zdjęciu poniżej wszystkie składniki, które wykorzystałam (poza przyprawami).  Jeśli brakuje wam jednego czy dwóch z nich -  nie szkodzi - można zastąpić innym.


SKŁADNIKI NA 1 PORCJE:

80 gramów ryżu basmati  (4 łyżki)
pół dojrzałego awokado
2 łyżki czarnych oliwek 
1/4 zielonego ogórka
1/4 czerwonej papryki
2 łyżeczki słonecznika
2 łyżeczki żurawiny
sól
pieprz
oliwa z oliwek
1 pieczarka (opcjonalnie)

gałązka rozmarynu lub świeży listek bazylii (opcjonalnie - do dekoracji)

PRZYGOTOWANIE:

· ryż przepłucz w zimnej wodzie, odlej wodę i nalej świeżej 2 cm powyżej poziomu ryżu.   Zagotuj,  potem gotuj na wolnym ogniu ok. 8 - 10 minut. Sprawdź czy ryż jest już wystarczająco miękki. Jeśli  ryż nie wchłonął całkowicie wody, odlej jej nadmiar

· dojrzałe awokado przekrój na pół, obierz palcem skórkę - powinna łatwo odejść. Pokrój   w plasterki

· pokrój oliwki na 2 lub 3 części w zależności od ich pierwotnej wielkości (jeśli nie korzystasz 
 z pokrojonych już oliwek - takie również są dostępne w sprzedaży)

· ogórka umyj, odkrój 1/4, obierz tę część ze skórki i pokrój wzdłuż na ćwiartki, potem  w plasterki 
 o średniej grubości

· paprykę umyj, 1/4 część papryki pokrój w kostkę

· pieczarkę umyj i pokrój w plasterki

· ugotowany ryż przypraw solą i pieprzem, wymieszaj z żurawiną i słonecznikiem, przełóż   do miski 

· dodaj pozostałe składniki w taki sposób jak na zdjęciu poniżej, przypraw solą, 
  pieprzem i oliwą z oliwek

· udekoruj gałązką rozmarynu lub listkami świeżej bazylii 

Gotowe!  Danie bardzo dobrze je się pałeczkami. Jeśli jesteś miłośnikiem azjatyckiej kultury polecam właśnie taki sposób konsumowania.








Słoneczne owoce

Słoneczne owoce




Witaj,

dziś w Warszawie przez większość dnia pięknie świeciło słońce. Na zaszklonym balkonie, który nagrzał się od promieni czułam jakby przyszła już wiosna!  Z tej też okazji naszła mnie ochota na świeże, żywe owoce. Taki wegański - RAW deser przygotowałam w kilka minut. Wielkiego przepisu jak to zrobić tutaj nie trzeba, jednak chciałam zainspirować Was do jedzenia owoców. Najlepiej świeżych, w czystej postaci. Są takie pyszne, soczyste i pachnące. Dają nam mnóstwo witamin i potrzebnych wartości odżywczych. W dodatku wybrałam w sklepie nasze polskie jabłka o średniej twardości. W Lidlu znajduje się przydatna informacja o rodzajach jabłek, skąd pochodzą, jak słodkie i twarde są poszczególne odmiany. Ja lubię słodkie :) Jeśli chodzi o pomarańcze lubię te małe nadającą się do wyciskania soku - takie obecnie mamy w mieszkaniu ponieważ mój narzeczony wyciska świeże soki z pomarańczy a ja mu podkradam do deserów - są bardzo soczyste i słodkie. Dodatkową porcję witamin zapewnia sok z cytryny. Oprócz walorów odżywczych i smakowych również zapobiega ciemnieniu bananów i jabłek. Dzięki temu takie owoce dłużej zachowają swój świeży wygląd.


SKŁADNIKI: 

1 małe jabłko
1 mała pomarańcza - może być również większa, wtedy wystarczy pokroić na mniejsze kawałki
1 banan
szczypta cynamonu
garść suszonej żurawiny
sok z 1/4 cytryny
opcjonalnie kilka świeżych listków mięty lub bazylii

PRZYGOTOWANIE:

· jabłko umyj, pokrój na 8 części, wykrój część z pestkami
· pomarańczę obierz ze skórki i tak jak jabłko również podziel na 8 części
· banana obierz i pokrój w plasterki
· ułóż owoce na talerzu tak jak na zdjęciu powyżej
· dodaj cynamon, sok z cytryny i żurawinę
· udekoruj owoce świeżymi listami mięty lub rośliny którą lubisz. Ja lubię do takich deserów również świeżą bazylię


Pozostaje już tylko cieszyć się pysznymi owocami :) Pamiętaj by podczas posiłku być świadomym. Zwrócić uwagę na smak, zapach, kolor. A nawet to jak siedzisz czy oddychasz. Nie spiesz się, jedz powoli i celebruj małe rzeczy w życiu.


Trzymaj się słonecznie i owocowo! :)



Witariański obiad w 30 minut

Witariański obiad w 30 minut




Witajcie,

Ostatnio coraz częściej myślę o wprowadzaniu do mojego jadłospisu więcej witariańskich (surowych) posiłków. No dobrze, o ile co niektórzy orientują się ledwo w diecie wegańskiej to pewnie na hasło dieta witariańska robicie duże oczy i myślicie co to za wynalazek. Albo może coś obiło się o uszy ale z czym to się je, jak to się robi to już do końca nie wiadomo.

Dla pewności witarianizm to nic innego jak spożywanie pokarmów, które nie są poddawane obróbce termicznej (gotowaniu, smażeniu, pieczeniu, duszeniu itp.) Dopuszczalne jest jednak podgrzewanie jedzenia do 40 °C (104 °F). W diecie witariańskiej wykluczone jest spożywanie również produktów wysoko przetworzonych. Ogólnie na surowo.

Dieta witariańska w Polsce jest tematem, z którym bardzo rzadko można się jeszcze spotkać. Natomiast w Wielkiej Brytanii i za oceanem ponoć robi furorę. Jest bardzo wymagająca z racji unikania ogromnej ilości jedzenia. Pizza? Zupa? Niestety nie da rady. To najwyżej można podciągnąć pod weganizm lub wegetarianizm o ile pizza jest bez mięsa. Pomimo dużego "rygoru" w wyborze i sposobie przygotowania potraw, witarianizm rekompensuje to nam dużą ilością składników odżywczych i minerałów, które zachowują się w produktach. Taki pokarm nie traci swoich wartości, ponieważ nie ma kiedy. Jest żywy, naturalny. Odwołam się również do dalekiej przeszłości, gdzie nasi przodkowie nie wiedzieli jak zrobić kanapkę a co dopiero ugotować makaron. Jedli to, co zerwali z krzaka albo upolowali. Rzecz jasna na surowo. 

Może kiedy moje kulinarne zdolności ewoluują na wyższy poziom a wiedza się poszerzy wówczas rozpatrzę totalne przejście na witarianizm. Na ten moment raczkuję w tym temacie i potraktuję to po prostu jako dodatek do wegańskiej diety. 


Pokrótce wyjaśniłam temat witarianizmu. Pewnie jeszcze nie raz wspomnę tutaj o surowym jedzeniu. Tymczasem przedstawiam Wam moje pierwsze podrygi i pomysł na witariański obiad. Zdaję sobie sprawę, że dla niektórych może posłużyć to danie za przystawkę. Takie rozwiązanie również bardzo fajne. To do dzieła :)





SKŁADNIKI DLA 1 OSOBY: 

1 mała marchewka albo pół dużej
1/2 surowego buraka
1/2 papryki
2 pieczarki
kilka liści sałaty
2 łyżeczki miodu
sól

dodatkowo (opcjonalnie)
garść sezamu
garść orzechów włoskich, lub jakichkolwiek innych
czarnuszka
oliwa




PRZYGOTOWANIE  ZAJMUJE 30 MINUT

·  zaczynamy od umycia warzyw, głównie papryki, liści sałaty i pieczarki

·  marchewkę i buraka obieramy 

·  na tarce o małych oczkach ścieramy marchewkę do małego naczynia - tak by było wygodnie zetrzeć. Następnie opłukujemy tarkę i ścieramy buraka, na tych samych oczkach do drugiego naczynia by kolor z buraczków nie zabarwił marchewki. 

·  kroimy liście sałaty w duże kwadraty. Następnie kroimy pieczarki i paprykę w małą kostkę


· kiedy wszystkie składniki są już pokrojone, przekładamy na duży talerz jak na zdjęciu powyżej. Wszystkie warzywa poza pieczarkami skrapiamy miodem i posypujemy sezamem. Pieczarki solimy do smaku, można skropić oliwą.  

·  między warzywa dodajemy orzechy. Zawsze wzbogacają posiłek w wartościowe tłuszcze 

·  dla kontrastu posypujemy wszystko czarnuszką - uwielbiam tą przyprawę


I to by było na tyle. Bez garów, patelni, piekarników. Tylko odżywcza moc warzyw. Zachęcam do spróbowania. 


Smacznego! :)


            













Czekoladowy mus z awokado. Uwielbiam!!

Czekoladowy mus z awokado. Uwielbiam!!






Witajcie,

Tym razem proponuję Wam coś na słodko by osłodzić podniebienia i tym samym długie zimowe wieczory. Pewnie patrzycie na to zdjęcie i ślinka wam cieknie ;) Spokojnie, to całkiem normalna reakcja na ten deser. Smakuje tak samo dobrze jak wygląda, albo nawet i lepiej.  Jest to przede wszystkim zdrowy deser, w 100% RAW. Bardzo prosty w przygotowaniu. Sami zobaczcie :)




SKŁADNIKI NA DWIE PORCJE:

2 dojrzałe awokado (miękkie w środku)
ok. 10 gramów kakao (2 łyżki)
1 łyżka miodu lub syropu klonowego
szczypta soli
płatki migdałów, kilka orzechów włoskich lub suszona żurawina do ozdobienia deseru - mogą być też owoce


PRZYGOTOWANIE:

Kroimy awokado na pół, wyciągamy pestkę. Obieramy palcami skórkę albo łyżką zeskrobujemy środek owocu do miski. Dodajemy kakao i miód. Do wymieszania składników używam blendera. Jeśli nie posiadacie można również rozgnieść awokado widelcem i wymieszać. Przy tym drugim sposobie ważne jest by awokado było naprawdę miękkie, wówczas łatwo się poddaje. Nakładamy mus do pucharków, ozdabiamy migdałami, orzechami, żurawiną. Lub czym akurat dysponujemy. Jeśli wytrzymamy, wkładamy deser do lodówki i czekamy na gości. Albo od razu pożeramy ;)





Szybki i pożywny obiad wegański, kasza z warzywami

Szybki i pożywny obiad wegański, kasza z warzywami



Witajcie!

dzisiaj opisuję jak w łatwy i szybki sposób można przygotować obiad w wegańskim wydaniu. Całość zajęła mi ok. 20 minut. Taki obiad można również przygotować wcześniej (po przygotowaniu odstawić do lodówki, by zachować świeżość warzyw), albo zabrać ze sobą do pracy.
Posiłek przygotowany z myślą o moim narzeczonym. Ja z racji mojej kilkudniowej głodówki nie skosztowałam ani kęsa, przyprawiałam "na oko" a mimo to wyszło naprawdę dobrze, konsument szczęśliwy i zadowolony :) 





SKŁADNIKI NA 1 PORCJE:

1 zielony ogórek
1 marchewka
pół czerwonej papryki  (ma w sobie witaminę A i C i zapewnia nam piękną cerę o zdrowym odcieniu)
garść orzechów (ja użyłam nerkowców, ale można zamienić na orzechy brazylijskie lub włoskie) 
ok. 70 gramów (4 łyżki) kaszy gryczanej, 
przyprawy: sól, pieprz, chilli, suszona bazylia
kilka listków świeżej bazylii do dekoracji - opcjonalnie

PRZYGOTOWANIE:

· do garnka wsypać kaszę, zalać zimną wodą trochę powyżej poziomu kaszy. Po zagotowaniu, zmniejszyć gaz, tak by kasza powoli się gotowała jeszcze przez ok. 10 minut. Od czasu do czasu przemieszać. Woda podczas gotowania szybko znika i też kasza może przywrzeć do spodu garnka. U mnie woda całkowicie została wchłonięta przez kaszę, a część pewnie wyparowała. Ale jeśli wasza kasza jest już miękka a jest w niej jeszcze woda, po prostu wystarczy ją odcedzić.

· kiedy kasza powoli się gotuje można  zabierać się za umycie warzyw

· obrać ogórka ze skórki (ja pominęłam tę czynność, czytając kiedyś że skóra jest zdrowa. Jednak nadaje ona gorzkiego smaku co psuje walory smakowe ogórka), przekroić wzdłuż na pół, i jeszcze raz na pół. Czyli razem 4 długie części. Potem pokroić każdą w plasterki o średniej grubości

· paprykę przekroić na pół, oczyścić środek i pokroić w kostkę

· marchew obrać, ja użyłam do tego specjalnego noża do obierania. Długie płatki marchewki również zrobiłam za pomocą tego noża. Jeśli takiego nie posiadacie, można zetrzeć marchew na tarce

· sprawdzić czy kasza już się ugotowała. Jeśli tak, przyprawić solą, pieprzem, odrobiną chilli i bazylią. Można użyć różnych przypraw wedle uznania i smaku

· wszystkie warzywa i orzechy ułożyć na talerzu w taki sposób jak na zdjęciu, na środku nałożyć łyżką przyprawioną kaszę

· polać warzywa oliwą z oliwek, ewentualnie posolić.  Została już tylko wisienka na torcie, czyli świeże listki bazylii.  I gotowe.

Smacznego! :)




Jak głodówka zmienia myślenie, trzeci dzień postu

Jak głodówka zmienia myślenie, trzeci dzień postu

Witajcie,

jak wasze zdrowie i samopoczucie? Mam nadzieję, że wszystko dobrze.

U mnie temat postu trwa nadal. Właśnie mija trzeci dzień mojego niejedzenia, eksperymentalnej tzn. "głodówki". Dokładnie  o 01:00 w nocy upłynie  kolejna - trzecia - doba. Dziś wrażenia trochę różnią się od dni poprzednich, o których pisałam wcześniej.

Moim postanowieniem było odstawienie zupełnie jedzenia na dwie doby. Pięć godzin przed końcem mojego celu miałam ogromną ochotę na zjedzenie czegoś, co chwila wpadała mi myśl o pysznych waflach, orzechach i owocach, które czekały w lodówce. To była walka samej ze sobą, swoimi postanowieniami, próba mentalnej siły. Tak jak rzucanie papierosów wymaga stanowczej decyzji - nie palę i kropka , czy - będę biegać dwa razy w tygodniu i to robię, tak i moja rezygnacja z jedzenia była czymś podobnym. Założyć sobie cel i wytrwać w swoim postanowieniu. Dla niektórych osób taki cel może wydawać się dziwny, za trudny albo też niebezpieczny. Nie codziennie ludzie przestają po prostu jeść na kilka dni. Nie wpisuje się w Polsce w postanowienia noworoczne dni bez jedzenia. Ale zapewniam Was że to się zmieni. Ludzie coraz bardziej zaczną uświadamiać sobie jakie niesie to korzyści, stanie się to bardziej popularne, "normalne", a wtedy i bezpiecznie - bo to co nieznane budzi w nas obawy.

Jak się okazało, nie zjadłam nic do chwili obecnej. Tym bardziej mnie to cieszy bo swoje postanowienie zrealizowałam z nawiązką. Nie spodziewałam się, że tak dobrze, a wręcz bardzo dobrze będę czuć się tyle czasu nie jedząc. Nie ciągnie mnie by czegoś spróbować, nie chcę zaburzać procesu oczyszczania w moim ciele ale też nie potrzebuję tego robić. Dziś na śniadanie wypiłam świeżo wyciśnięty sok z pomarańczy, czułam, że mam taką potrzebę. A w ciągu dnia wodę z cytryną.  Jeśli chodzi o energię mam jej bardzo dużo - co mnie zaskakuje. Spodziewałam się raczej odwrotnych skutków. Dlatego też z lekkiej obawy o swoje siły w poprzednich dniach wykonywałam umiarkowanie ćwiczenia fizyczne, by tylko rozruszać ciało. Dziś byłam na basenie, zakupach, normalnie funkcjonowałam i czułam się lepiej niż kiedykolwiek.




Pozytywne strony  trzydniowej "głodówki", które zauważyłam:

- zapomniałam przez ten czas o zakupach spożywczych, przygotowaniu posiłków i zmywaniu które jak mocno dało się odczuć zajmują sporą część czasu, a za tym idzie kolejna korzyść
- zyskałam dużo wolnego czasu i wykorzystałam go na:
-pisanie bloga
-pozbyłam się masy tłuszczowej z organizmu, a co się z tym wiąże:
- straciłam kilogramy (jeśli chodzi o mnie to uznałabym to za neutralny skutek, ale domyślam się, że dla wielu z Was to duży plus, dlatego umieszczam to w tej kategorii)
- odczułam większą elastyczność ciała i mięśni
- zauważyłam znaczą lekkość w poruszaniu się i wykonywaniu czynności
- mam uczucie lekkości w brzuchu
- jasność umysłu! i dużo szybsze myślenie (!!!)
- lepsza efektywność w działaniu
- co dla mnie bardzo ważne zmiany w sposobie myślenia - tak, post bardzo wpływa na nasze myślenie i świadomość !
- odważniejsze działanie
- uświadomienie sobie blokad wewnętrznych, wewnętrznego strachu, ograniczeń w które bez sensu wierzyłam. Z tego powodu:
- zyskałam większą pewność siebie
- odczułam lepszą relację z otoczeniem
- lepsze rozumienie siebie i tego co mówi moje ciało, czego potrzebuje
- uświadomienie sobie impulsywnego sięgania po jedzenie typu -> widzę orzecha to go zjem (mimo, że organizm tego nie potrzebuje), ale zjem go bo mi się nudzi, bo to jest do jedzenia, a tak było 30 razy dziennie kiedy się na tym "łapałam"
- satysfakcja z osiągnięcia celu
- lepsze samopoczucie i zadowolenie
- oczyszczenie organizmu ze złogów
- poszerzenie wiedzy na temat postów, bardzo korzystnej dla mojego zdrowia i życia
- większa spontaniczność
- łagodniejsze traktowanie siebie, wyrozumiałość
- zyskałam nowe wzbogacające doświadczenie

Warto?! :D

Jest jeszcze sporo pozytywnych zmian wewnętrznych, związanych z naszym zdrowiem i procesami wewnątrz organizmu.  Temat równie obszerny i ciekawy więc pozostawię na inny wpis. Jeśli ktoś jest zainteresowany do odsyłam do mojego poprzedniego wpisu "Drugi dzień postu. Moje odczucia" z linkiem do filmiku Pana Jerzego Zięby. Jest to specjalista w dziedzinie leczenia, od ponad 20-stu lat zajmuje się naturoterapią i regularnie odbywa głodówki lecznicze.




Dodam, że są to moje własne doświadczenia i odczucia na ten temat. Zaczęłam post ponieważ mentalnie byłam na to przygotowana - retorycznie już mniej, jednak wiedziałam o tym, że sporo osób doświadcza takich wyzwań i skutki jakie odczuwali były również pozytywne i bardzo zachęcające.

Czuję się super, obserwuję uważnie siebie, wewnętrznie się uśmiecham!

Dajcie proszę znać co myślicie? Jakie są wasze odczucia? Może macie takie doświadczenia za sobą?

Trzymajcie się zdrowo! Do następnego :)






Drugi dzień postu, moje odczucia

Drugi dzień postu, moje odczucia

Witajcie,

dokładnie o 01:00 w nocy minie 48 godzin odkąd nic nie jem i piję tylko wodę oraz wodę z dodatkiem soku z cytryny.  Przypomnę, że post zaczęłam trzy doby temu, jednak po pierwszych 24 godzinach niejedzenia - klapa, zjadłam lekki posiłek. Mój umysł tego potrzebował i moje uzależnione ciało również. Mimo lekkich wyrzutów sumienia, podniosłam głowę i kontynuowałam realizację swojego postanowienia. I uwaga! Wszystko wskazuje na to, że moje postanowienie się powiedzie i dotrwam do końca wyznaczonego terminu. 

Dzisiaj chciałabym opowiedzieć o odczuciach w drugim dniu postu. Zauważyłam, że bardzo duże znaczenie na moje samopoczucie ma ruch. Kiedy się ruszam, słucham ulubionej muzyki, mam dobre samopoczucie. Niby oczywiste a jak łatwo o tym zapominam! Kiedy dłużej siedzę, moje ciało traci energię, motywację. Czuję wtedy jakby moje ciało było lekko osłabione, tak jak podczas przeziębienia czy słabszych dni, miało mniej energii. Ale ta energia jak się okazuje jest głębiej ukryta. Jak wspomniałam wcześniej, kiedy zaczynam się ruszać, ona powraca i jest dobrze.

Nawet zdarza mi się zapomnieć o tym, że przecież nie jem już tyle czasu :) Emocje w normie. Czuję się lekko, zwiewnie i przyjemnie. Wspomnę jeszcze, że wczoraj miałam super elastyczny dzień i pierwszy raz w życiu udało mi się zrobić szpagat. Taaaak! :D I to wszystko podczas niejedzenia, dostałam takiego kopa. Moje mięśnie stały się bardziej elastyczne, moje ciało giętkie. Moja waga spadła 2 kg. Akurat dla mnie, szczupłej osoby utrata wagi stoi na ostatnim miejscu, ale dla osób, które chcą zgubić kilka kilogramów, takie doświadczenie jak najbardziej polecam. A dlaczego? Ponieważ ( i tu trochę medycznie) nasz organizm kiedy nie dostarczamy mu węglowodanów i białka ( czyli niejedzenie przynajmniej 12 godzin) zaczyna spalać, co? ZALEGAJĄCY TŁUSZCZ. I jest to zdrowy proces pozbywania się zbędnych kilogramów. Oczywiście wszystko z głową.

Co mnie zainspirowało do postu? Głównie powody mentalne, związane z rozwojem wewnętrznym i samoświadomością. O tym więcej wspomnę innym razem. Jest też mnóstwo zdrowotnych powodów. Poniżej podaję super bogaty merytorycznie filmik pana Jerzego Zięby na temat niejedzenia i sto powodów za. Trafiłam na niego po pierwszym dniu postu i to bardzo zmotywowało mnie by działać dalej. Mimo, że filmik trwa ok. 50 minut, warto zobaczyć choćby część, a najlepiej cały. Może nastąpi u Was tak jak i u mnie efekt ->WOW<- i zaskoczy coś w Waszym sposobie myślenia, a przede wszystkim działania.

Powodzenia :)







Zacznę zaskakująco! Czyli jak weganka radzi sobie z dwudniowym postem na wodzie

Zacznę zaskakująco! Czyli jak weganka radzi sobie z dwudniowym postem na wodzie

Witajcie drodzy Czytelnicy,

pragnę podzielić się z Wami pomysłami co to zrobić by jeść zdrowo, żyć zdrowo i myśleć zdrowo.
Mam już pewne doświadczenie w zakresie świadomości odżywania i świadomego życia, bo lubię eksperymentować. I coś we wnętrzu nakazało mi o tym pisać, mówić, dzielić się. Tak, dlatego ruszam z blogiem i wpisami.
Wiem, że lubicie zdjęcia, ja też je bardzo lubię, dlatego zapowiadam, że będzie dużo zdjęć ale też i sporo interesującej treści by wyciągnąć ze wpisów ile się da! Przepisy, pomysły na posiłki, moje zdrowe (tak myślę) nawyki, podróże, inspiracje. I co tylko przyjdzie mi do głowy. Doświadczam i dzielę się.

Zapraszam serdecznie wszystkich, którzy lubią dbać o siebie, innych i planetę Ziemię.




Pierwszy temat na blogu o wegańskim stylu życia, przyznam jest bardzo nietypowy. Dlatego, że jestem właśnie w trakcie dwudniowego postu. Dokładnie, od godz. 01:00 w nocy 16 stycznia 2017 rozpoczęłam post i przygodę z niejedzeniem. Zaplanowałam, że będą to dwa dni (dwie doby).

Skąd taki pomysł?

 Temat postu chodził mi po głowie od dawna ale nigdy nie zainteresowałam się nim bardziej. Moja wiedza na ten temat była na poziomie "Post oczyszcza organizm" i tyle. Od jakiegoś czasu silnie kieruję się moimi przeczuciami, wnętrzem. I tym razem moje wnętrze zachęciło mnie do tego. Jednak dalej moja wiedza była znikoma, po prostu zrobiłam to.

Pierwszy dzień od godz. 19:00 był chyba najgorszy. Mój umysł cały czas mówił " zjedz coś", "jestem głodna","nie będziesz mieć siły","chcę mi się jeść","nie wytrzymam","to trudne". I jak tu wytrzymać z takimi myślami? :D

Dałam radę do 01:00 w nocy, czyli wytrzymałam 24 godziny. Zjadłam kilka orzechów włoskich, wafle ryżowe i kilka pierników. Myślę, że to dlatego, ponieważ przez godzinę patrzyłam na zdjęcia bardzo smakowitych potraw na Instagramie. Masochistka. Teraz już wiem, początki są ciężkie i dobrze odpuścić sobie patrzenie na jedzenie w trudnych chwilach, bo może się nie powieść.
Wyciągnęłam wnioski, postanowiłam ponowić próbę. Więc pomijając małą wpadkę, dalej piję tylko wodę, czasem wodę z sokiem z cytryny.  I nie włączam Instagrama na dłużej ;)

Ale co mi to daje?

O ile pierwszy dzień odsłonił we mnie uczucia złości, gniewu i wątpliwości to drugi dzień postu dał mi dużo siły, energii, poczucia wdzięczności i empatii.

Obaliłam w sobie przekonanie wyuczone od dziecka "Jedz, bo nie będziesz mieć siły". Ha! Mimo, że nie jem drugi dzień z przerwą na lekki posiłek, mam mnóstwo energii. Chce mi się tańczyć. Jeszcze ciało czasami próbuje oszukać mnie swoimi wyuczonymi nawykami i udaje, że mu się nie chce. Wiele nam się wmawia od dziecka "prawd", których trzymamy się całe życie. A życie polega na tym, by uświadomić sobie te "prawdy" i łamać schematy. By żyło nam się wszystkim szczęśliwie :)

Przeszłam przez bramę przekonania "Jedzenie co 3 godziny daje siłę i jest najzdrowsze" . Otworzyła się przede mną piękna kraina, którą zamierzam poznawać coraz bardziej.

Nawet nie wiem kiedy napisałam spory kawałek tekstu, więc może pozytywne rezultaty postu i dalsze zmiany zostawię na następny wpis.

Mam nadzieję, że się podobało. Fajnie by było, by ktoś skorzystał :)  Trzymajcie się ciepło, pozdrawiam!



Aha, jeszcze jedna rzecz. Chcecie poznać mój profil na Instagramie? Zaprasza serdecznie Was na https://www.instagram.com/anabella_bozek/    

Ciao ;)






Copyright © 2014 LUCKY.VEGE.LIFE , Blogger