Zacznę zaskakująco! Czyli jak weganka radzi sobie z dwudniowym postem na wodzie

Witajcie drodzy Czytelnicy,

pragnę podzielić się z Wami pomysłami co to zrobić by jeść zdrowo, żyć zdrowo i myśleć zdrowo.
Mam już pewne doświadczenie w zakresie świadomości odżywania i świadomego życia, bo lubię eksperymentować. I coś we wnętrzu nakazało mi o tym pisać, mówić, dzielić się. Tak, dlatego ruszam z blogiem i wpisami.
Wiem, że lubicie zdjęcia, ja też je bardzo lubię, dlatego zapowiadam, że będzie dużo zdjęć ale też i sporo interesującej treści by wyciągnąć ze wpisów ile się da! Przepisy, pomysły na posiłki, moje zdrowe (tak myślę) nawyki, podróże, inspiracje. I co tylko przyjdzie mi do głowy. Doświadczam i dzielę się.

Zapraszam serdecznie wszystkich, którzy lubią dbać o siebie, innych i planetę Ziemię.




Pierwszy temat na blogu o wegańskim stylu życia, przyznam jest bardzo nietypowy. Dlatego, że jestem właśnie w trakcie dwudniowego postu. Dokładnie, od godz. 01:00 w nocy 16 stycznia 2017 rozpoczęłam post i przygodę z niejedzeniem. Zaplanowałam, że będą to dwa dni (dwie doby).

Skąd taki pomysł?

 Temat postu chodził mi po głowie od dawna ale nigdy nie zainteresowałam się nim bardziej. Moja wiedza na ten temat była na poziomie "Post oczyszcza organizm" i tyle. Od jakiegoś czasu silnie kieruję się moimi przeczuciami, wnętrzem. I tym razem moje wnętrze zachęciło mnie do tego. Jednak dalej moja wiedza była znikoma, po prostu zrobiłam to.

Pierwszy dzień od godz. 19:00 był chyba najgorszy. Mój umysł cały czas mówił " zjedz coś", "jestem głodna","nie będziesz mieć siły","chcę mi się jeść","nie wytrzymam","to trudne". I jak tu wytrzymać z takimi myślami? :D

Dałam radę do 01:00 w nocy, czyli wytrzymałam 24 godziny. Zjadłam kilka orzechów włoskich, wafle ryżowe i kilka pierników. Myślę, że to dlatego, ponieważ przez godzinę patrzyłam na zdjęcia bardzo smakowitych potraw na Instagramie. Masochistka. Teraz już wiem, początki są ciężkie i dobrze odpuścić sobie patrzenie na jedzenie w trudnych chwilach, bo może się nie powieść.
Wyciągnęłam wnioski, postanowiłam ponowić próbę. Więc pomijając małą wpadkę, dalej piję tylko wodę, czasem wodę z sokiem z cytryny.  I nie włączam Instagrama na dłużej ;)

Ale co mi to daje?

O ile pierwszy dzień odsłonił we mnie uczucia złości, gniewu i wątpliwości to drugi dzień postu dał mi dużo siły, energii, poczucia wdzięczności i empatii.

Obaliłam w sobie przekonanie wyuczone od dziecka "Jedz, bo nie będziesz mieć siły". Ha! Mimo, że nie jem drugi dzień z przerwą na lekki posiłek, mam mnóstwo energii. Chce mi się tańczyć. Jeszcze ciało czasami próbuje oszukać mnie swoimi wyuczonymi nawykami i udaje, że mu się nie chce. Wiele nam się wmawia od dziecka "prawd", których trzymamy się całe życie. A życie polega na tym, by uświadomić sobie te "prawdy" i łamać schematy. By żyło nam się wszystkim szczęśliwie :)

Przeszłam przez bramę przekonania "Jedzenie co 3 godziny daje siłę i jest najzdrowsze" . Otworzyła się przede mną piękna kraina, którą zamierzam poznawać coraz bardziej.

Nawet nie wiem kiedy napisałam spory kawałek tekstu, więc może pozytywne rezultaty postu i dalsze zmiany zostawię na następny wpis.

Mam nadzieję, że się podobało. Fajnie by było, by ktoś skorzystał :)  Trzymajcie się ciepło, pozdrawiam!



Aha, jeszcze jedna rzecz. Chcecie poznać mój profil na Instagramie? Zaprasza serdecznie Was na https://www.instagram.com/anabella_bozek/    

Ciao ;)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 LUCKY.VEGE.LIFE , Blogger