Słoneczne owoce

Słoneczne owoce




Witaj,

dziś w Warszawie przez większość dnia pięknie świeciło słońce. Na zaszklonym balkonie, który nagrzał się od promieni czułam jakby przyszła już wiosna!  Z tej też okazji naszła mnie ochota na świeże, żywe owoce. Taki wegański - RAW deser przygotowałam w kilka minut. Wielkiego przepisu jak to zrobić tutaj nie trzeba, jednak chciałam zainspirować Was do jedzenia owoców. Najlepiej świeżych, w czystej postaci. Są takie pyszne, soczyste i pachnące. Dają nam mnóstwo witamin i potrzebnych wartości odżywczych. W dodatku wybrałam w sklepie nasze polskie jabłka o średniej twardości. W Lidlu znajduje się przydatna informacja o rodzajach jabłek, skąd pochodzą, jak słodkie i twarde są poszczególne odmiany. Ja lubię słodkie :) Jeśli chodzi o pomarańcze lubię te małe nadającą się do wyciskania soku - takie obecnie mamy w mieszkaniu ponieważ mój narzeczony wyciska świeże soki z pomarańczy a ja mu podkradam do deserów - są bardzo soczyste i słodkie. Dodatkową porcję witamin zapewnia sok z cytryny. Oprócz walorów odżywczych i smakowych również zapobiega ciemnieniu bananów i jabłek. Dzięki temu takie owoce dłużej zachowają swój świeży wygląd.


SKŁADNIKI: 

1 małe jabłko
1 mała pomarańcza - może być również większa, wtedy wystarczy pokroić na mniejsze kawałki
1 banan
szczypta cynamonu
garść suszonej żurawiny
sok z 1/4 cytryny
opcjonalnie kilka świeżych listków mięty lub bazylii

PRZYGOTOWANIE:

· jabłko umyj, pokrój na 8 części, wykrój część z pestkami
· pomarańczę obierz ze skórki i tak jak jabłko również podziel na 8 części
· banana obierz i pokrój w plasterki
· ułóż owoce na talerzu tak jak na zdjęciu powyżej
· dodaj cynamon, sok z cytryny i żurawinę
· udekoruj owoce świeżymi listami mięty lub rośliny którą lubisz. Ja lubię do takich deserów również świeżą bazylię


Pozostaje już tylko cieszyć się pysznymi owocami :) Pamiętaj by podczas posiłku być świadomym. Zwrócić uwagę na smak, zapach, kolor. A nawet to jak siedzisz czy oddychasz. Nie spiesz się, jedz powoli i celebruj małe rzeczy w życiu.


Trzymaj się słonecznie i owocowo! :)



Witariański obiad w 30 minut

Witariański obiad w 30 minut




Witajcie,

Ostatnio coraz częściej myślę o wprowadzaniu do mojego jadłospisu więcej witariańskich (surowych) posiłków. No dobrze, o ile co niektórzy orientują się ledwo w diecie wegańskiej to pewnie na hasło dieta witariańska robicie duże oczy i myślicie co to za wynalazek. Albo może coś obiło się o uszy ale z czym to się je, jak to się robi to już do końca nie wiadomo.

Dla pewności witarianizm to nic innego jak spożywanie pokarmów, które nie są poddawane obróbce termicznej (gotowaniu, smażeniu, pieczeniu, duszeniu itp.) Dopuszczalne jest jednak podgrzewanie jedzenia do 40 °C (104 °F). W diecie witariańskiej wykluczone jest spożywanie również produktów wysoko przetworzonych. Ogólnie na surowo.

Dieta witariańska w Polsce jest tematem, z którym bardzo rzadko można się jeszcze spotkać. Natomiast w Wielkiej Brytanii i za oceanem ponoć robi furorę. Jest bardzo wymagająca z racji unikania ogromnej ilości jedzenia. Pizza? Zupa? Niestety nie da rady. To najwyżej można podciągnąć pod weganizm lub wegetarianizm o ile pizza jest bez mięsa. Pomimo dużego "rygoru" w wyborze i sposobie przygotowania potraw, witarianizm rekompensuje to nam dużą ilością składników odżywczych i minerałów, które zachowują się w produktach. Taki pokarm nie traci swoich wartości, ponieważ nie ma kiedy. Jest żywy, naturalny. Odwołam się również do dalekiej przeszłości, gdzie nasi przodkowie nie wiedzieli jak zrobić kanapkę a co dopiero ugotować makaron. Jedli to, co zerwali z krzaka albo upolowali. Rzecz jasna na surowo. 

Może kiedy moje kulinarne zdolności ewoluują na wyższy poziom a wiedza się poszerzy wówczas rozpatrzę totalne przejście na witarianizm. Na ten moment raczkuję w tym temacie i potraktuję to po prostu jako dodatek do wegańskiej diety. 


Pokrótce wyjaśniłam temat witarianizmu. Pewnie jeszcze nie raz wspomnę tutaj o surowym jedzeniu. Tymczasem przedstawiam Wam moje pierwsze podrygi i pomysł na witariański obiad. Zdaję sobie sprawę, że dla niektórych może posłużyć to danie za przystawkę. Takie rozwiązanie również bardzo fajne. To do dzieła :)





SKŁADNIKI DLA 1 OSOBY: 

1 mała marchewka albo pół dużej
1/2 surowego buraka
1/2 papryki
2 pieczarki
kilka liści sałaty
2 łyżeczki miodu
sól

dodatkowo (opcjonalnie)
garść sezamu
garść orzechów włoskich, lub jakichkolwiek innych
czarnuszka
oliwa




PRZYGOTOWANIE  ZAJMUJE 30 MINUT

·  zaczynamy od umycia warzyw, głównie papryki, liści sałaty i pieczarki

·  marchewkę i buraka obieramy 

·  na tarce o małych oczkach ścieramy marchewkę do małego naczynia - tak by było wygodnie zetrzeć. Następnie opłukujemy tarkę i ścieramy buraka, na tych samych oczkach do drugiego naczynia by kolor z buraczków nie zabarwił marchewki. 

·  kroimy liście sałaty w duże kwadraty. Następnie kroimy pieczarki i paprykę w małą kostkę


· kiedy wszystkie składniki są już pokrojone, przekładamy na duży talerz jak na zdjęciu powyżej. Wszystkie warzywa poza pieczarkami skrapiamy miodem i posypujemy sezamem. Pieczarki solimy do smaku, można skropić oliwą.  

·  między warzywa dodajemy orzechy. Zawsze wzbogacają posiłek w wartościowe tłuszcze 

·  dla kontrastu posypujemy wszystko czarnuszką - uwielbiam tą przyprawę


I to by było na tyle. Bez garów, patelni, piekarników. Tylko odżywcza moc warzyw. Zachęcam do spróbowania. 


Smacznego! :)


            













Czekoladowy mus z awokado. Uwielbiam!!

Czekoladowy mus z awokado. Uwielbiam!!






Witajcie,

Tym razem proponuję Wam coś na słodko by osłodzić podniebienia i tym samym długie zimowe wieczory. Pewnie patrzycie na to zdjęcie i ślinka wam cieknie ;) Spokojnie, to całkiem normalna reakcja na ten deser. Smakuje tak samo dobrze jak wygląda, albo nawet i lepiej.  Jest to przede wszystkim zdrowy deser, w 100% RAW. Bardzo prosty w przygotowaniu. Sami zobaczcie :)




SKŁADNIKI NA DWIE PORCJE:

2 dojrzałe awokado (miękkie w środku)
ok. 10 gramów kakao (2 łyżki)
1 łyżka miodu lub syropu klonowego
szczypta soli
płatki migdałów, kilka orzechów włoskich lub suszona żurawina do ozdobienia deseru - mogą być też owoce


PRZYGOTOWANIE:

Kroimy awokado na pół, wyciągamy pestkę. Obieramy palcami skórkę albo łyżką zeskrobujemy środek owocu do miski. Dodajemy kakao i miód. Do wymieszania składników używam blendera. Jeśli nie posiadacie można również rozgnieść awokado widelcem i wymieszać. Przy tym drugim sposobie ważne jest by awokado było naprawdę miękkie, wówczas łatwo się poddaje. Nakładamy mus do pucharków, ozdabiamy migdałami, orzechami, żurawiną. Lub czym akurat dysponujemy. Jeśli wytrzymamy, wkładamy deser do lodówki i czekamy na gości. Albo od razu pożeramy ;)





Szybki i pożywny obiad wegański, kasza z warzywami

Szybki i pożywny obiad wegański, kasza z warzywami



Witajcie!

dzisiaj opisuję jak w łatwy i szybki sposób można przygotować obiad w wegańskim wydaniu. Całość zajęła mi ok. 20 minut. Taki obiad można również przygotować wcześniej (po przygotowaniu odstawić do lodówki, by zachować świeżość warzyw), albo zabrać ze sobą do pracy.
Posiłek przygotowany z myślą o moim narzeczonym. Ja z racji mojej kilkudniowej głodówki nie skosztowałam ani kęsa, przyprawiałam "na oko" a mimo to wyszło naprawdę dobrze, konsument szczęśliwy i zadowolony :) 





SKŁADNIKI NA 1 PORCJE:

1 zielony ogórek
1 marchewka
pół czerwonej papryki  (ma w sobie witaminę A i C i zapewnia nam piękną cerę o zdrowym odcieniu)
garść orzechów (ja użyłam nerkowców, ale można zamienić na orzechy brazylijskie lub włoskie) 
ok. 70 gramów (4 łyżki) kaszy gryczanej, 
przyprawy: sól, pieprz, chilli, suszona bazylia
kilka listków świeżej bazylii do dekoracji - opcjonalnie

PRZYGOTOWANIE:

· do garnka wsypać kaszę, zalać zimną wodą trochę powyżej poziomu kaszy. Po zagotowaniu, zmniejszyć gaz, tak by kasza powoli się gotowała jeszcze przez ok. 10 minut. Od czasu do czasu przemieszać. Woda podczas gotowania szybko znika i też kasza może przywrzeć do spodu garnka. U mnie woda całkowicie została wchłonięta przez kaszę, a część pewnie wyparowała. Ale jeśli wasza kasza jest już miękka a jest w niej jeszcze woda, po prostu wystarczy ją odcedzić.

· kiedy kasza powoli się gotuje można  zabierać się za umycie warzyw

· obrać ogórka ze skórki (ja pominęłam tę czynność, czytając kiedyś że skóra jest zdrowa. Jednak nadaje ona gorzkiego smaku co psuje walory smakowe ogórka), przekroić wzdłuż na pół, i jeszcze raz na pół. Czyli razem 4 długie części. Potem pokroić każdą w plasterki o średniej grubości

· paprykę przekroić na pół, oczyścić środek i pokroić w kostkę

· marchew obrać, ja użyłam do tego specjalnego noża do obierania. Długie płatki marchewki również zrobiłam za pomocą tego noża. Jeśli takiego nie posiadacie, można zetrzeć marchew na tarce

· sprawdzić czy kasza już się ugotowała. Jeśli tak, przyprawić solą, pieprzem, odrobiną chilli i bazylią. Można użyć różnych przypraw wedle uznania i smaku

· wszystkie warzywa i orzechy ułożyć na talerzu w taki sposób jak na zdjęciu, na środku nałożyć łyżką przyprawioną kaszę

· polać warzywa oliwą z oliwek, ewentualnie posolić.  Została już tylko wisienka na torcie, czyli świeże listki bazylii.  I gotowe.

Smacznego! :)




Jak głodówka zmienia myślenie, trzeci dzień postu

Jak głodówka zmienia myślenie, trzeci dzień postu

Witajcie,

jak wasze zdrowie i samopoczucie? Mam nadzieję, że wszystko dobrze.

U mnie temat postu trwa nadal. Właśnie mija trzeci dzień mojego niejedzenia, eksperymentalnej tzn. "głodówki". Dokładnie  o 01:00 w nocy upłynie  kolejna - trzecia - doba. Dziś wrażenia trochę różnią się od dni poprzednich, o których pisałam wcześniej.

Moim postanowieniem było odstawienie zupełnie jedzenia na dwie doby. Pięć godzin przed końcem mojego celu miałam ogromną ochotę na zjedzenie czegoś, co chwila wpadała mi myśl o pysznych waflach, orzechach i owocach, które czekały w lodówce. To była walka samej ze sobą, swoimi postanowieniami, próba mentalnej siły. Tak jak rzucanie papierosów wymaga stanowczej decyzji - nie palę i kropka , czy - będę biegać dwa razy w tygodniu i to robię, tak i moja rezygnacja z jedzenia była czymś podobnym. Założyć sobie cel i wytrwać w swoim postanowieniu. Dla niektórych osób taki cel może wydawać się dziwny, za trudny albo też niebezpieczny. Nie codziennie ludzie przestają po prostu jeść na kilka dni. Nie wpisuje się w Polsce w postanowienia noworoczne dni bez jedzenia. Ale zapewniam Was że to się zmieni. Ludzie coraz bardziej zaczną uświadamiać sobie jakie niesie to korzyści, stanie się to bardziej popularne, "normalne", a wtedy i bezpiecznie - bo to co nieznane budzi w nas obawy.

Jak się okazało, nie zjadłam nic do chwili obecnej. Tym bardziej mnie to cieszy bo swoje postanowienie zrealizowałam z nawiązką. Nie spodziewałam się, że tak dobrze, a wręcz bardzo dobrze będę czuć się tyle czasu nie jedząc. Nie ciągnie mnie by czegoś spróbować, nie chcę zaburzać procesu oczyszczania w moim ciele ale też nie potrzebuję tego robić. Dziś na śniadanie wypiłam świeżo wyciśnięty sok z pomarańczy, czułam, że mam taką potrzebę. A w ciągu dnia wodę z cytryną.  Jeśli chodzi o energię mam jej bardzo dużo - co mnie zaskakuje. Spodziewałam się raczej odwrotnych skutków. Dlatego też z lekkiej obawy o swoje siły w poprzednich dniach wykonywałam umiarkowanie ćwiczenia fizyczne, by tylko rozruszać ciało. Dziś byłam na basenie, zakupach, normalnie funkcjonowałam i czułam się lepiej niż kiedykolwiek.




Pozytywne strony  trzydniowej "głodówki", które zauważyłam:

- zapomniałam przez ten czas o zakupach spożywczych, przygotowaniu posiłków i zmywaniu które jak mocno dało się odczuć zajmują sporą część czasu, a za tym idzie kolejna korzyść
- zyskałam dużo wolnego czasu i wykorzystałam go na:
-pisanie bloga
-pozbyłam się masy tłuszczowej z organizmu, a co się z tym wiąże:
- straciłam kilogramy (jeśli chodzi o mnie to uznałabym to za neutralny skutek, ale domyślam się, że dla wielu z Was to duży plus, dlatego umieszczam to w tej kategorii)
- odczułam większą elastyczność ciała i mięśni
- zauważyłam znaczą lekkość w poruszaniu się i wykonywaniu czynności
- mam uczucie lekkości w brzuchu
- jasność umysłu! i dużo szybsze myślenie (!!!)
- lepsza efektywność w działaniu
- co dla mnie bardzo ważne zmiany w sposobie myślenia - tak, post bardzo wpływa na nasze myślenie i świadomość !
- odważniejsze działanie
- uświadomienie sobie blokad wewnętrznych, wewnętrznego strachu, ograniczeń w które bez sensu wierzyłam. Z tego powodu:
- zyskałam większą pewność siebie
- odczułam lepszą relację z otoczeniem
- lepsze rozumienie siebie i tego co mówi moje ciało, czego potrzebuje
- uświadomienie sobie impulsywnego sięgania po jedzenie typu -> widzę orzecha to go zjem (mimo, że organizm tego nie potrzebuje), ale zjem go bo mi się nudzi, bo to jest do jedzenia, a tak było 30 razy dziennie kiedy się na tym "łapałam"
- satysfakcja z osiągnięcia celu
- lepsze samopoczucie i zadowolenie
- oczyszczenie organizmu ze złogów
- poszerzenie wiedzy na temat postów, bardzo korzystnej dla mojego zdrowia i życia
- większa spontaniczność
- łagodniejsze traktowanie siebie, wyrozumiałość
- zyskałam nowe wzbogacające doświadczenie

Warto?! :D

Jest jeszcze sporo pozytywnych zmian wewnętrznych, związanych z naszym zdrowiem i procesami wewnątrz organizmu.  Temat równie obszerny i ciekawy więc pozostawię na inny wpis. Jeśli ktoś jest zainteresowany do odsyłam do mojego poprzedniego wpisu "Drugi dzień postu. Moje odczucia" z linkiem do filmiku Pana Jerzego Zięby. Jest to specjalista w dziedzinie leczenia, od ponad 20-stu lat zajmuje się naturoterapią i regularnie odbywa głodówki lecznicze.




Dodam, że są to moje własne doświadczenia i odczucia na ten temat. Zaczęłam post ponieważ mentalnie byłam na to przygotowana - retorycznie już mniej, jednak wiedziałam o tym, że sporo osób doświadcza takich wyzwań i skutki jakie odczuwali były również pozytywne i bardzo zachęcające.

Czuję się super, obserwuję uważnie siebie, wewnętrznie się uśmiecham!

Dajcie proszę znać co myślicie? Jakie są wasze odczucia? Może macie takie doświadczenia za sobą?

Trzymajcie się zdrowo! Do następnego :)






Drugi dzień postu, moje odczucia

Drugi dzień postu, moje odczucia

Witajcie,

dokładnie o 01:00 w nocy minie 48 godzin odkąd nic nie jem i piję tylko wodę oraz wodę z dodatkiem soku z cytryny.  Przypomnę, że post zaczęłam trzy doby temu, jednak po pierwszych 24 godzinach niejedzenia - klapa, zjadłam lekki posiłek. Mój umysł tego potrzebował i moje uzależnione ciało również. Mimo lekkich wyrzutów sumienia, podniosłam głowę i kontynuowałam realizację swojego postanowienia. I uwaga! Wszystko wskazuje na to, że moje postanowienie się powiedzie i dotrwam do końca wyznaczonego terminu. 

Dzisiaj chciałabym opowiedzieć o odczuciach w drugim dniu postu. Zauważyłam, że bardzo duże znaczenie na moje samopoczucie ma ruch. Kiedy się ruszam, słucham ulubionej muzyki, mam dobre samopoczucie. Niby oczywiste a jak łatwo o tym zapominam! Kiedy dłużej siedzę, moje ciało traci energię, motywację. Czuję wtedy jakby moje ciało było lekko osłabione, tak jak podczas przeziębienia czy słabszych dni, miało mniej energii. Ale ta energia jak się okazuje jest głębiej ukryta. Jak wspomniałam wcześniej, kiedy zaczynam się ruszać, ona powraca i jest dobrze.

Nawet zdarza mi się zapomnieć o tym, że przecież nie jem już tyle czasu :) Emocje w normie. Czuję się lekko, zwiewnie i przyjemnie. Wspomnę jeszcze, że wczoraj miałam super elastyczny dzień i pierwszy raz w życiu udało mi się zrobić szpagat. Taaaak! :D I to wszystko podczas niejedzenia, dostałam takiego kopa. Moje mięśnie stały się bardziej elastyczne, moje ciało giętkie. Moja waga spadła 2 kg. Akurat dla mnie, szczupłej osoby utrata wagi stoi na ostatnim miejscu, ale dla osób, które chcą zgubić kilka kilogramów, takie doświadczenie jak najbardziej polecam. A dlaczego? Ponieważ ( i tu trochę medycznie) nasz organizm kiedy nie dostarczamy mu węglowodanów i białka ( czyli niejedzenie przynajmniej 12 godzin) zaczyna spalać, co? ZALEGAJĄCY TŁUSZCZ. I jest to zdrowy proces pozbywania się zbędnych kilogramów. Oczywiście wszystko z głową.

Co mnie zainspirowało do postu? Głównie powody mentalne, związane z rozwojem wewnętrznym i samoświadomością. O tym więcej wspomnę innym razem. Jest też mnóstwo zdrowotnych powodów. Poniżej podaję super bogaty merytorycznie filmik pana Jerzego Zięby na temat niejedzenia i sto powodów za. Trafiłam na niego po pierwszym dniu postu i to bardzo zmotywowało mnie by działać dalej. Mimo, że filmik trwa ok. 50 minut, warto zobaczyć choćby część, a najlepiej cały. Może nastąpi u Was tak jak i u mnie efekt ->WOW<- i zaskoczy coś w Waszym sposobie myślenia, a przede wszystkim działania.

Powodzenia :)







Zacznę zaskakująco! Czyli jak weganka radzi sobie z dwudniowym postem na wodzie

Zacznę zaskakująco! Czyli jak weganka radzi sobie z dwudniowym postem na wodzie

Witajcie drodzy Czytelnicy,

pragnę podzielić się z Wami pomysłami co to zrobić by jeść zdrowo, żyć zdrowo i myśleć zdrowo.
Mam już pewne doświadczenie w zakresie świadomości odżywania i świadomego życia, bo lubię eksperymentować. I coś we wnętrzu nakazało mi o tym pisać, mówić, dzielić się. Tak, dlatego ruszam z blogiem i wpisami.
Wiem, że lubicie zdjęcia, ja też je bardzo lubię, dlatego zapowiadam, że będzie dużo zdjęć ale też i sporo interesującej treści by wyciągnąć ze wpisów ile się da! Przepisy, pomysły na posiłki, moje zdrowe (tak myślę) nawyki, podróże, inspiracje. I co tylko przyjdzie mi do głowy. Doświadczam i dzielę się.

Zapraszam serdecznie wszystkich, którzy lubią dbać o siebie, innych i planetę Ziemię.




Pierwszy temat na blogu o wegańskim stylu życia, przyznam jest bardzo nietypowy. Dlatego, że jestem właśnie w trakcie dwudniowego postu. Dokładnie, od godz. 01:00 w nocy 16 stycznia 2017 rozpoczęłam post i przygodę z niejedzeniem. Zaplanowałam, że będą to dwa dni (dwie doby).

Skąd taki pomysł?

 Temat postu chodził mi po głowie od dawna ale nigdy nie zainteresowałam się nim bardziej. Moja wiedza na ten temat była na poziomie "Post oczyszcza organizm" i tyle. Od jakiegoś czasu silnie kieruję się moimi przeczuciami, wnętrzem. I tym razem moje wnętrze zachęciło mnie do tego. Jednak dalej moja wiedza była znikoma, po prostu zrobiłam to.

Pierwszy dzień od godz. 19:00 był chyba najgorszy. Mój umysł cały czas mówił " zjedz coś", "jestem głodna","nie będziesz mieć siły","chcę mi się jeść","nie wytrzymam","to trudne". I jak tu wytrzymać z takimi myślami? :D

Dałam radę do 01:00 w nocy, czyli wytrzymałam 24 godziny. Zjadłam kilka orzechów włoskich, wafle ryżowe i kilka pierników. Myślę, że to dlatego, ponieważ przez godzinę patrzyłam na zdjęcia bardzo smakowitych potraw na Instagramie. Masochistka. Teraz już wiem, początki są ciężkie i dobrze odpuścić sobie patrzenie na jedzenie w trudnych chwilach, bo może się nie powieść.
Wyciągnęłam wnioski, postanowiłam ponowić próbę. Więc pomijając małą wpadkę, dalej piję tylko wodę, czasem wodę z sokiem z cytryny.  I nie włączam Instagrama na dłużej ;)

Ale co mi to daje?

O ile pierwszy dzień odsłonił we mnie uczucia złości, gniewu i wątpliwości to drugi dzień postu dał mi dużo siły, energii, poczucia wdzięczności i empatii.

Obaliłam w sobie przekonanie wyuczone od dziecka "Jedz, bo nie będziesz mieć siły". Ha! Mimo, że nie jem drugi dzień z przerwą na lekki posiłek, mam mnóstwo energii. Chce mi się tańczyć. Jeszcze ciało czasami próbuje oszukać mnie swoimi wyuczonymi nawykami i udaje, że mu się nie chce. Wiele nam się wmawia od dziecka "prawd", których trzymamy się całe życie. A życie polega na tym, by uświadomić sobie te "prawdy" i łamać schematy. By żyło nam się wszystkim szczęśliwie :)

Przeszłam przez bramę przekonania "Jedzenie co 3 godziny daje siłę i jest najzdrowsze" . Otworzyła się przede mną piękna kraina, którą zamierzam poznawać coraz bardziej.

Nawet nie wiem kiedy napisałam spory kawałek tekstu, więc może pozytywne rezultaty postu i dalsze zmiany zostawię na następny wpis.

Mam nadzieję, że się podobało. Fajnie by było, by ktoś skorzystał :)  Trzymajcie się ciepło, pozdrawiam!



Aha, jeszcze jedna rzecz. Chcecie poznać mój profil na Instagramie? Zaprasza serdecznie Was na https://www.instagram.com/anabella_bozek/    

Ciao ;)






Copyright © 2014 LUCKY.VEGE.LIFE , Blogger